Wpis 2019-12-03, 05:23
Od kiedy pamiętam, było że mną coś nie tak. Już jako dziecko miałam stany lękowe, wtedy nie wiedziałam co się dzieje, a bałam się cokolwiek powiedzieć. Pierwszy raz u psychologa wylądował w wieku 7 lat. Nie pamiętam tego. Chyba dziadkowie mnie zabrali na wizytę. To oni mnie "wychowywał". Matka kilka razy dochodziła i wracała, żeby odejść na kilka lat gdy byłam około 6 lat. Wróciła gdy skończyłam 14 lat, ale nigdy nie miałyśmy kontaktu jak matka córka. Ale, do matki wrócę innym razem.
Dlaczego tata mnie nie wychował? Bardzo chciał, ale niestety według sądu nie miał warunków, brak stałej pracy, mieszkanie tymczasowo u matki, a dziadkowie mieli pewne znajomości i to ułatwiło im sprawę. Niestety, dla mnie. Nigdy nie czułam, żeby tak naprawdę mnie chcieli, kochali. Dziadek bal się, żebym nie wyrosła na taką jak moja matka, jego córka. Dlatego trzymali mnie pod kluczem. Żadnych wyjść, o 18 w domu. Kilka minut spóźnienia, dostawałam w pysk. Wiecznie niezadowoleni z wnuczki, że źle się uczę, że odpyskuje. Ale kiedy dostałam dobra ocenę, to nie usłyszałam gratuluję, czy cokolwiek. Gdy była dwója, to był pasek. Pyskowałam i owszem, ale to była forma obrony z mojej strony. Pamiętam jak nie raz chowalam się pod szafa, a babka za rękę wyciągała mnie spod niej. Mogłam mieć około 8-9 lat. Naprawde nie wiedziałam o co chodzi. Chciałam bym najlepsza we wszystkim. Jednak kiedy nikt tego nie doceniał, poprostu przestałam się starać.
Postawilam sie dopiero jak skończyłam 16 lat, ale było już za późno na ratowanie zniszczonej psychiki